czwartek, 17 grudnia 2015

Wiek (snk)

  Czyli ciężkie początki Levi'a w wojsku.

   Odkąd wstąpił do zwiadowców nie miał zbyt wiele czasu dla siebie. Erwin awansował i przejął dowództwo nad całym korpusem a Levi'a mianował swoim... kapralem. Brunet wciąż nie znał mechanizmu działania tej machiny wojennej, którą były stopnie i cała związana z nimi biurokracja, ale był pewien, że po niecałym roku bycia kadetem nie powinien aż tak awansować. 

  Zwiadowcy wciąż trenowali. Sprzęt do manewru przestrzennego był wciąż w użyciu, a jeśli na chwile go odkładali siadali na konie, ćwiczyli kamuflaż, walkę wręcz, techniki survivalu. W każdym razie nie nudziło mu się. Wszyscy już znali jego pedantyczną stronę i przywykli do spontanicznych kontroli, które zazwyczaj kończyły się karcącym spojrzeniem, stertą wyzwisk lub okazyjnie nawet siniakami. Z Levi'em się nie zaczyniało. Jego się nie denerwowało. Porównywano go do dzikiego zwierzęcia, które jest przyzwyczajone do ludzkiej obecności, ale gdy ktoś przekroczy jego granice komfortu może w starciu stracić rękę. Dziki szczeniak, który dogadywał się tylko z Ervinem i... Hanji. Nie. To raczej oni dogadywali się z nim. Levi pozostawał w swoim prywatnym świecie. 

  Pierwszy raz od dłuższego czasu miał chwile dla siebie. Ściągnął mundur, który postanowił porządnie wyprać, ubrał cywilne ciuchy i wyrwał się na miasto. Wartownicy nigdy nawet nie próbowali go zatrzymać, wiedzieli jak to by się mogło skończyć. Niespiesznie szedł do małej gospody na obrzeżach miasta. Nie przepadał za lokalami w centrum, bo w nich aż roiło się od żołnierzy. Zwiadowców rzadko widywano na mieście, ale ci z oddziałów Stacjonarnych lubili się porządnie napić i tego nie kryli.

    Siedział przy stoliku i powoli sączył piwo z glinianego naczynia. Nie pił często, nie pamiętał czy kiedykolwiek udało mu się na prawdę porządnie schlać. W podziemiu mówili, że ma mocną głowę i prawdopodobnie tak było. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, to nie było nic istotnego. Gdy jeszcze trzymał się z Isabelle i Farlanem pilnował się chociażby po to, żeby taszczyć ich z powrotem do dziury, w której mieszkali. Odkąd wstąpił do korpusu tylko raz miał okazję porządnie się napić. 

  Usłyszał przez przypadek rozmowę dwóch mężczyzn siedzących przy stoliku obok. 

- Ta dzisiejsza młodzież... Nie wydaje ci się, że na siłę próbują być dorośli? Niektórzy to po prostu porażka. Ostatnio wydziałem taką grupkę szczeniaków w jednej gospodzie. Tak się spili, zarzygali cały lokal, musieliśmy z kumplami pomagać właścicielowi ich wynosić. - opowiadał pierwszy niskim, spitym głosem.

- Masz świętą rację! Ach.. Gdy ja byłem młody to czasem podkradło się rodzicom jakieś wino, ale żeby tak bez skrępowania do gospody? No co za czasy!

   "Idioci" pomyślał Levi ale zaraz zapomniał o rozmowie nietrzeźwych sąsiadów. Miał wiele spraw do przemyślenia. Odkąd został kapralem był zawalony dokumentami. Nie miał jeszcze własnego oddziału- Erwin twierdził, że to za wcześnie. Cholera! Traktował go jak dzieciaka, któremu dano zabawkę i nie pozwolono się nią bawić. Ale zaletą awansu było to, że teraz był ponad większością rekrutów nie tylko pod względem umiejętności, ale również stopniem. Nie musiał zmuszać ludzi groźbami, żeby wykonywali jego rozkazy, robili to bo musieli, w końcu to wojsko.

   Nagle poczuł czyjaś rękę na ramieniu. Nieśpiesznie odwrócił głowę i jego spojrzenie napotkało parę przepitych oczu mężczyzny w średnim wieku. Miał zaczerwienione od alkoholu policzki i wciąż nie mógł zlokalizować środka ciężkości, przez co dużą część swojego ciężaru przeniósł na ramie Levi'a. Mimo to wciąż niebezpiecznie chwiał się na boki. No i śmierdział. 

- Te, młody! - zaczął bełkotać. - Ile ty masz lat? Mi się wydaje, że nie jesteś pełnoletni, kochany. Lepiej wracaj do domu, powinieneś już spać. 

  Błąd. Pijaczyna popełniła na prawdę ogromny błąd. Levi już miał nauczyć mężczyznę dobrych manier, kiedy przypomniał sobie kilka istotnych kwestii:
po 1: nie był w podziemiu. Tu, na powierzchni nie można mordować ludzi jak leci, tego zdążył się już nauczyć.
Po 2: Erwin już na samym początku jego przygody w wojsku kategorycznie zabronił atakować jakiegokolwiek cywila. Ze służbami mundurowymi sprawa wyglądała inaczej, oni potrafili się bronić. Ale taki przeciętny mieszczuch nie umiał nawet prawidłowo trzymać noża. 

Po 3: Zbyt dużo świadków. Levi zaczynał stawać się... rozpoznawalny, kiedy wrócił cało z 2 misji za mury. Widać kilku zapaleńców z zainteresowaniem śledziło poczynania korpusu. Był na celowniku od samego początku, bo nie uczestniczył w szkoleniu. Ale gdy przed 2 wyprawią usłyszał w tłumie swoje imię... Cholera... skąd ludzie znali jego imię?!

   Tak więc po szybkiej analizie zmarszczył tylko czoło i spojrzał lodowatym spojrzeniem na mężczyznę.

- Hej, Franz! Młody chyba nie rozumie! - wrzeszczał drugi typek, wciąż siedzący przy stoliku. Wszyscy obecni w gospodzie ludzie, a było ich niewielu, przerwali rozmowy i przyglądali się z rozbawieniem zaistniałej sytuacji. Usłyszał gdzieś niedaleko szept jakiejś kobiety:

- Oj, to ma chłopaczek przerąbane.

- Jak myślisz, ile ma lat? - spytał przyciszonym głosem któryś z klientów.

- Gdy tak na niego patrzę... No z postury jest drobny, szczuplutki... jakieś 15? Tylko ten wzrok. Nigdy nie widziałam, żeby taki szkrab patrzył na wszystkich wokół takim lodowatym spojrzeniem. Przerażające.

   Oj... nie. Co to ma kurwa być? Chłopaczek? Szkrab? 15?! 

- No co! Języka w gębie zapomniałeś? - wznowił pijany facet przed nim. Chwycił go za kołnierz i zmusił to wstania z krzesła. Był wysoki. Przy tym śmierdzielu Levi wyglądał... jak dziecko. Zaklął w myślach i policzył do 10. Musiał być opanowany, bo za jatkę z cywilami groził nawet sąd wojskowy. " I po cholerę godziłem się na to całe gówno?" 

- Odpowiadaj, smarkaczu! Ile masz lat. 

  Chwila milczenia. Levi odwrócił wzrok.

-34. - jego głos był tak zimny i tak obojętny, że chwyt mężczyzny lekko zelżał i Levi nie musiał już stać na palcach. 

   Usłyszał za sobą śmiech. Odwrócił się a za jego plecami stała... Hanji. 

- Ej! Patrz na mnie kiedy z tobą rozmawiam! - pijak widocznie szybko wrócił do siebie. - Myślisz, że jesteś zabawny?  Taki młody, a już 5 kufel kończy. Dam sobie rękę uciąć, że nie masz nawet 20 lat.

- Och... naprawdę?- oczy bruneta niebezpiecznie zalśniły. 

- Ej! - krzyknęła Hanji. widocznie domyśliła się, do czego to zmierza. - Zajmę się nim, dobra chłopaki?  - uśmiechnęła się promiennie do pijaków. Trzymające koszulę Levi'a ręce w końcu puściły. 

- Ale pilnuj go panienko. W jego wieku nie powinno się tyle pić.

- Spójrz na siebie.- mruknął brunet. Mężczyzna widocznie napiął wszystkie mięśnie. 

- Coś ty...

- Levi! Odpuść!- Zoe próbowała ratować sytuację. Nagle w gospodzie zaczął panować zamęt.

- Ja.. ja go kiedyś widziałam... - powiedziała kobieta. - Teraz pamiętam! Wtedy miał na sobie mundur, więc go nie poznałam. 

- Jak to mundur? - spytała inna.

- Jechał na wyprawę za mury. Gdy jakiś facet obok mnie zawołał "Levi" i wtedy ten tutaj odwrócił się w naszą stronę. I to spojrzenie. Myślałam że umrę ze strachu.

- Ale jak to?! - dopytywał się młody mężczyzna. - Chcesz mi powiedzieć, że ten dzieciak należy do Zwiadowców?

- Wiesz.. nigdy się nie zastanawiałam nad tym, ile masz lat. To było serio? Na prawdę jesteś taki stary? - Hanji jakby ignorowała całe zamieszanie wokół.

-  Tak. - mruknął. - Zabierajmy się z tej dziury. - podszedł do barmana i wręczył zapłatę za trunek. 

- Ej! -zawołał za nimi pijany mężczyzna, który nagle jakby wytrzeźwiał. - Ile.. tak na prawdę...

- 34. -powtórzył Levi znudzonym głosem. Twarz pozostawała obojętna, ale ogarnął morderczym spojrzeniem wszystkich obecnych.Wychodząc wyglądał na.. wyższego. Jakby w ułamku sekundy urósł o te 34 lata.

_________________________________________________
One- shot o Levi'u xD 
Coś mi się wydaje, że kapral zostanie stałym gościem tego bloga. 


Pozdrawiam 
Koneko :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz