niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział VII

Tam dadam!  Jestem!  Chwilkę mnie nie było, zabarykadowałam się w pokoju czytając "Hamleta". Nie wszystkie lektury szkolne... nie... nie wszystkie dramaty są straszne i niewarte czytania, uwierzcie mi. A teraz mała reklama bo obiecałam, a obietnic się dotrzymuje
1. fanpage: jeśli nie macie pomysłu co poczytać to możecie znaleźć coś dla siebie (yaoi <(*.*<)  )  na https://www.facebook.com/OpowiadaniaYaoi?ref=ts&fref=ts
2. Jeśl szukacie jakiegoś dobrego bloga to polecam   http://nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com/?zx=fd8c9587bcd9979f

I to koniec ogłoszeń parafialnych. Zapraszam do czytania <3
************************************************************************************

    Stał przed szkołą, tak jak się spodziewałem. Po lekcjach dzieciaki falami wylewały się z budynku szkoły. Dopiero teraz przeszedł mnie dreszcz. Szedłem w jego stronę by odebrać informacje o osobie, którą mam zabić. Wątpliwości zaczęły napływać do mojej głowy. Czas stanął w miejscu. Byłem tylko ja i moje myśli. Ludzkie życie.. czy naprawdę jestem kimś, kto może decydować o śmierci drugiego człowieka? Nie. Nie mam takiego prawa. Ale muszę przetrwać. Ktoś musi umrzeć, żebym ja mógł przeżyć. Selekcja naturalna, uda się tylko tym najsilniejszym, a ja byłem silny. Tylko czy zabić na zlecenie a zabić po to aby żyć to to samo? Z jednej strony tak. Zabójstwo jest zabójstwem i nie ważny jest motyw, bo w pewnej chwili kończy się istnienie człowieka jako rozumnej istoty, a zaczyna istnienie jako kupy mięsa. Ale z drugiej strony... W samoobronie człowiek jest zdolny do wszystkiego. Instynkt, wszystkie zmysły, całe ciało robi wszystko, żeby móc żyć, oddychać, jeść.
     Czy ja mogę być bogiem śmierci?  Mogę decydować o tym, kto przeżyje a kto nie? Zbyt skomplikowane. zbyt wyniosłe i patetyczne myśli. Robota to robota i jeśli chcę, żeby przestali nazywać mnie ciot to muszę zdobyć kasę. A żeby zarobić to trzeba pracować, nie ważne jak. 
    Odwrócił się w moja stronę. Stał w tym samym miejscu co wczoraj, w tej samej pozycji, z tym samym intrygującym uśmieszkiem. Rozejrzałem się dyskretnie i podszedłem do niego.
-Czyli jednak wczoraj nie kłamałeś? Bierzesz robotę? -Zapytał, był poważny, uśmiech zniknął, patrzył mi głęboko w moje niebieskie oczy.
-Potrzebuje kasy, potrzebuje stałej pracy. Taki książę jak ty nawet nie wyobraża sobie życia tutaj. Puki się uczę nie mam jak pracować a miejsc do pracy zbyt wielu w Jigoku nie ma. Wyobraź sobie siebie na moim miejscu i powiedz mi, czy mam wybór?
-Pamiętaj, że do tego dochodzi kwestia samodzielności. Mieszkasz w sierocińcu, tak?
- Widzę, że masz swoje źródła informacji- nie pokazałem tego ale byłem zaskoczony. po co się tego dowiadywał, po co dowiadywał się czegoś o mnie? Przecież miałem tylko wykonać robotę.
-O ile mi wiadomo- kontynuował nie zwracając uwagi na moje wtrącenie- w sierocińcu dzieciaki mogą mieszkać do 18 roku życia. Jesteś w 1 liceum więc za mniej więcej rok wywalą cię z bidula, mam racje? 
  Miał. Nie myślałem o tym, aż do teraz. Cholera, miał racje!  Przecież gdy tylko skończę 18 lat wywalą mnie na ulicę i już nikt mi nie da cieplutkiego obiadku. Bez pieniędzy umrę. A na chwilę obecną pieniędzy nie mam. Jeśli nie wezmę roboty marnie będzie wyglądała moja przyszłość. Cholera! Ja naprawdę nie miałem wyboru!
  Panowała cisza, chwila w której wszystko analizowałem była krótka. Westchnąłem ciężko.
- Nie mięliśmy rozmawiać o mnie prawda?
-Racja, racja. Wybacz mi, po prostu się martwię- "o to czy uda mi się sprzątnąć kolesia, czy będziesz musiał dalej męczyć się z jego kumplami, prawda księżulku? " - nazywa się Albert Frund. Powinieneś go kojarzyć, jest bossem jednego z tutejszych gangów.
-Chodziło ci o Frunda! -powiedziałem, nieco zbyt głośno. Natychmiast opanowałem się i rozejrzałem. Dzieciak ze mnie. -Przecież on ma kupę forsy, a wierz co można mieć za forsę? Ochronę. Jeśli płaci im wystarczająco dużo, a wydaje mi się, że tak jest, to kolesie będą go pilnowali jak... nie ważne jak. W każdym razie prosisz mnie o praktycznie nie możliwe.
-Teoretycznie niemożliwe- poprawił mnie- słuchaj, gdyby było łatwo, koleś już by nie żył. Chcesz dużo kasy, dam ci ile zechcesz, masz czasu tyle, ile uznasz za potrzebne, chociaż wolałbym, żebyś się śpieszył.
- Dobra, dobra. Masz jeszcze jakieś informacje o nim? -wręczył mi dyskretnie świstek papieru.
- Tu masz wszystkie istotne wiadomości na jego temat.- schowałem kartkę do kieszeni spodni.- Mam coś jeszcze dla ciebie. - Dopiero teraz zauważyłem dość spore pudełko leżące obok jego nogi. Podniósł je szybkim ruchem i wręczył mi je.- Potraktuj to jako zaliczkę. Po prostu nie mogę patrzeć jak łazisz w samym swetrze przy tych mrozach. 
  Było zimno, miał racje, ale nie na tyle, żeby trząść się z zimna. Byłem do tego już przyzwyczajony. W sierocińcu nie było dużo cieplej niż tu. Ostrożnie położyłem paczkę na ziemi i otworzyłem. Oniemiałem. Wyciągnąłem z pudła czarną, zimową kurtkę, ze sztucznego tworzywa ocieplaną, z kapturem. Pewnie wielu może się to wydawać śmiesznie, ale prawie się popłakałem. Nigdy w życiu nie miałem takiego cuda w rękach a co dopiero na użytek własny. Zawsze było zimno, oprócz lata zawsze wszyscy marzli i ja nie byłem wyjątkiem. Ale ludzie się przyzwyczajają, z czasem uczą się funkcjonować bez ciepłych ubrań, zwłaszcza, że w takich warunkach się wychowali i to jedyna możliwość życia, której są świadomi. 
   Ubrałem kurtkę i po chwili poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po plecach. Szybko zapiąłem zamek z przodu i zaciągnąłem rękawy na dłonie. Było tak ciepło, tak cudownie. Uśmiechnąłem się promiennie, jak dziecko.Przetarłem rękawem oczy i odwróciłem się.
- Możesz na mnie liczyć powiedziałem stojąc plecami do niego i ruszyłem w moją stronę. Czułem, że stał jeszcze chwile w miejscu i odprowadzał mnie wzrokiem.

3 komentarze:

  1. Nie podoba mi się, bardzo mi się to nie podoba. Naprawdę mam ochotę Cie teraz zabić!!! Jak tak można? Ja się tu rozkręcam, rozmyślam nad fabułą, zatracam w teksie a tu KONIEC!
    Brak słów po prostu, żeby kończyć na VII rozdziale, kiedy akcja nabiera tępa.
    Nie pozostaje mi nic innego jak znaleźć twój adres, zaciągną Cię siłą do jakiegokolwiek komputera, posadzić na dupie i ... grzecznie poprosić o napisanie kolejnej cześć :D

    Będę czekać
    Pozdrawiam i weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurde balans KOCHAM CIĘ <3 xD
      a tak serio, nie wiedziałam, że ktoś poza moją przyjaciółką to czyta, a tu pojawiasz się Ty :D
      Będę dalej pisać, ale w międzyczasie postanowiłam wyczarować jakiegoś one-shota, z którymi średnio idzie :/

      Po prostu dziękuję, że to czytasz, obiecuję, że niedługo będzie kolejny rozdział

      Usuń
  2. Zapomniałam jeszcze dodać. Nie waż się znowu porzucać bloga!
    No to na tyle w dniu dzisiejszym :)

    OdpowiedzUsuń